Nowe Życie · Kościół Zielonoświątkowy w Łodzi · 90-244 Łódź · ul. Jaracza 95/97

Blog Nowego Życia

Piotr Stępniak – Cierpienie (06.09.2009)

Niedziela 6 Wrzesień 2009

Kaznodzieja: Piotr Stępniak

Temat: Cierpienie

Rozmiar pliku: 20 MB

[Kliknij aby pobrać]

Uwaga Rodzice!

Wszyscy rodzice, których dzieci uczęszczają na Szkółkę Niedzielną, zaproszeni są na spotkanie dotyczące organizacji zajęć Nauczania Biblijnego dla dzieci i młodzieży w naszym Zborze. Spotkanie odbędzie się zaraz po nabożeństwie (ok. godz. 12:00) w najbliższą niedzielę 6 września 2009 r.
 
Uwaga: spotkanie rodziców zostało odwołane i odbędzie się w innym terminie, który podamy wkrótce!

Nowy Informator – Lato 2009

Ponadto w aktualnym IZ znaleźć można wiele innych ciekawych artykułów dotyczących młodzieży a także różnorodnych dziedzin życia zboru. Cieszymy się, Drodzy Czytelnicy, że mamy dla kogo pisać! Niech Bóg Was błogosławi!

Zielonoświątkowcy w radiowej „Dwójce”

W niedzielę 26 lipca 2009. o godz. 8,oo Polskie Radio Program II nada retransmisję nabożeństwa ze Zboru Kościoła Zielonoświątkowego w Poznaniu – o czym poinformował nas pastor tego zboru Piotr Wisełka. Wszystkich zachęcamy do wysłuchania! W Łodzi „Dwójka” nadaje na częstotliwości 91,4 MHz.

Nagrywamy? Czas na podsumowanie

 
 
Jakiś czas temu zadaliśmy naszym internautom następujące pytanie: „Czy chciałbyś, żeby grupa muzyczna naszego zboru nagrała płytę CD?” Zbieranie głosów trwało od 9 marca do 10 lipca 2009 r. a głos oddało  łącznie 129 osób. Oto jak głosowano:
69% głosujących wybrało odpowiedź „Tak, bardzo. Uważam, że już czas najwyższy”. 12,4% opowiedziało się za wersją „live”, co przecież wcale nie oznacza, że ci, którzy chcą nagrania nie lubią słuchać grupy uwielbiającej na żywo. Zaledwie 9,3% głosujących było obojętnych i tyle samo osób uważało, że owszem, warto nagrywać, ale muzycy powinni jeszcze poćwiczyć. Wniosek jest prosty: Czas zabrać się do dzieła, modlić się i pracować nad płytą. Co na to nasi zborowi muzycy?

Z Bogiem wszystko jest możliwe

W środę 8 lipca odwiedził nasz zbór Piotr Stępniak. Przyjechał na zaproszenie Misji Więziennej, by głosić Ewangelię w dwóch zakładach karnych. Gościł także na nabożeństwie w zborze w Łodzi. Życie Piotra to przejmujące świadectwo Bożego działania. Piotr jest dziś mężem, ojcem dwójki dzieci, jest chrześcijaninem zaangażowanym w głoszenie Ewangelii więźniom, uczniom szkół. Ma wiele do powiedzenia na temat zagrożeń związanych z używaniem środków uzależniających. Zanim się nawrócił handlował narkotykami, działał w gangach, przez co wielokrotnie trafiał do więzienia. Jedenaście lat temu Bóg diametralnie zmienił jego życie. Piotr jest dziś innym człowiekiem a wszystko to zawdzięcza Chrystusowi!

Szarpiąc się ze sobą usiadłam do internetu

Jestem pewna, że drogę do Kościoła Zielonoświątkowego pokazał mi Bóg. Pokazał mi drogę do siebie przez Jezusa Chrystusa, mojego Pana i Zbawiciela. Wyznałam Bogu swoje grzechy, prosząc o przebaczenie. Ofiarowałam swoje życie Jezusowi Chrystusowi, dziękując, że swoją krwią obmył mnie z grzechów. Pozwolił mi narodzić się na nowo, w Duchu Świętym. Wierzę, że jedyna droga do zbawienia jest przez Jezusa Chrystusa, którego kocham i uznaję za mego Pana i Zbawiciela. Pragnę mu służyć do końca moich dni. Teraz odnalazłam spokój. Wiem, że nie jestem sama. W moim sercu jest Jezus, mój Pan, dotyka mnie, napełnia Duchem Świętym. Przestałam się bać, wiem, że decyzje, które podejmuję, są najlepsze dla mnie, bo kieruje mną Jezus Chrystus, a On nigdy mnie nie skrzywdzi. W moim życiu zapanowała radość i wielka miłość do Boga. Wreszcie odnalazłam swoją drogę życia – jest nią Jezus Chrystus, mój Pan i Zbawiciel. Odnalazłam również rodzinę duchową – ten Zbór. Przyjmijcie mnie do siebie i wspierajcie w wierze w Jezusa Chrystusa. Ja obiecuję, że przez swoje życie postaram się nieść świadectwo wiary innym, aby oni też mieli szansę przyjść do Jezusa Chrystusa  i narodzić się na nowo. Amen.

Nasze małżeństwo było na skraju przepaści

Jeszcze wcześniej siostra żony podarowała mi Biblię. Ja czasem tam zajrzałem do niej, ale częściej tylko kurz z niej wycierałem. I tak dwa lata temu zacząłem czytać Ewangelię Jana. Od tego się właśnie zaczęło. Zaproponowałem żonie, że moglibyśmy przyjść tutaj do kościoła. No i od tego czasu często przychodziliśmy. No ale to jeszcze też nie wszystko, szatan nie śpi. Wtedy zaczęły się kłopoty z naszym synem, ja zacząłem sobie popijać, taki słaby się zrobiłem – myślałem, że to jest recepta na wszystko. Nasze małżeństwo było już na skraju przepaści. Trwało to 18 miesięcy. Zacząłem się modlić kiedyś w nocy, dostałem takiego olśnienia. Obudziłem rano żonę, modliliśmy się razem, syn nasz też dołączył. I od tego czasu zapomniałem o tych swoich słabościach. Byłem o krok od nałogu – zapomniałem o tym wszystkim i coraz częściej czytałem Biblię, modliłem się. Jak tylko wspominam o piwie, o alkoholu jakimś, to zaraz mi się niedobrze robi, na samą myśl o tym. Teraz czytam Pismo Święte, nie położę się spać jak nie przeczytam jakiegoś wersetu, modlę się rano, wieczorem. Widzę postępy u naszego syna, który jeszcze nie dorósł może do tego, by tu przyjść, ale pyta mnie nieraz, z nim też już zaczynamy rozmawiać i chyba jest wszystko na dobrej drodze. Ja wierzę teraz, że Pan Bóg mi pomógł. Przez tą żarliwą modlitwę z moją żoną jestem, uważam, na dobrej drodze i przyjąłem Pana Chrystusa do swego serca. Uważam, że On jest moim Panem i dziękuję Mu bardzo, że moje kroki skierował właśnie tutaj, do Łodzi, że tu założyłem rodzinę. Bo tak bym żył dalej w tym zakłamaniu, bo uważam, że żyłem w zakłamaniu. Mówiło się o tych wszystkich dogmatach a nie mówiło się o Bogu. Dziękuję. Amen

Siostra wyjechała do Niemiec, tam poznała Jezusa i bardzo chciała byśmy z mężem poznali Pana

Jeszcze nie potrafiłam poradzić sobie z tym by poprosić Boga o pomoc. Ale próbowałam. Dużą przeszkodę stanowił mój mąż, który w ogóle nie chciał słyszeć o kościele zielonoświątkowym. Często się kłóciliśmy ale mówiłam do siostry: słuchaj, przyjdzie czas, że przyjdziemy. Ja lawirowałam między kościołem katolickim, byłam na Szarej kiedy jeszcze był tam kościół, zaglądałam na Jaracza, ale byłam tak słaba, że nie potrafiłam sama przychodzić. I mówiłam do siostry: zobaczysz, przyjdzie czas, że przyjdziemy. Bardzo głęboko w to wierzyłam i rzeczywiście tak się stało. Dwa lata temu mój mąż powiedział: choć idziemy do kościoła na Jaracza. Alleluja, cóż więcej mi potrzeba. Przyszliśmy tutaj no i wasza wiara, wasze uwielbienie Boga, zespół… Pieśni mnie tak ładują, tak wzmacniają moje „akumulatory”, że po prostu nie umiem tego nawet określić. No ale nie było się bez przeszkód, zaczęły się kłopoty wychowawcze z naszym synem, potem mój mąż Edward sięgnął po alkohol. Modliłam się do Boga by nas wzmocnił, prosiłam o miłość w naszym domu i żeby był z nami. Doczekałam się, wyznałam Bogu wszystkie moje grzechy, poprosiłam o pomoc. A wasze pieśni tutaj i wasze uwielbienie – to był czas gdy Bóg mnie dotykał. Odkąd Bóg zaczął mnie prowadzić moje życie zmieniło się, stałam się spokojniejsza, mogę rozmawiać o Bogu z każdym, w każdej chwili – nie ma problemu. Jest to dla mnie coś wspaniałego. Mogę powiedzieć jeszcze, że dziękuję Bogu, wierzę, że umarł za mnie na krzyżu, proszę o Bożą pomoc i uwielbiam śpiewać. I zakończę może tak, że całe życie śpiewać chcę Panu, tak jak śpiewamy w pieśni. Nie uzgadniałam tego dzisiaj z pastorem, on mi po prostu to wyjął z ust. Dziękuję bardzo.

Miałam myśli samobójcze

Jeszcze nie powiedziałam  tego, że miałam myśli samobójcze i nie chciałam żyć, chciałam popełnić samobójstwo. Jedyną rzeczą, która powstrzymywała mnie przed tym to był paniczny strach przed piekłem. To mnie po prostu paraliżowało, bo wiedziałam, że od razu taka osoba idzie do piekła. W tej całej desperacji przyszłam tutaj, Zaczęto się o  mnie modlić, zaczęłam czytać Pismo Święte. Pewnego razu oddałam życie Bogu. Powiedziałam: Jezu, ja Ci oddaję całe moje życie, żebyś mnie zmienił, zmienił moje życie, bo ja nie potrafię tego zrobić, nie potrafię się zmienić, przestać myśleć o pewnych rzeczach. To było po prostu ponad moje siły. I wtedy zaczęło się zmieniać moje życie. Odeszła wszelka depresja, wszelkie smutki, płacze, histerie. Zaczęłam jeść, wracać do normalnego życia. Bóg zaczął wlewać radość w moje życie, pojawiał mi się uśmiech na twarzy, którego często brakowało i zawsze  rodzice mi to wypominali. Ale po nawróceniu nastał bardzo trudny czas, ponieważ, gdy rodzice się dowiedzieli, że jestem w tym kościele, zaczęły się prześladowania. Zaczęli mnie dręczyć psychicznie i fizycznie. Najgorsze jest to, że oni nawet nie chcieli mnie wypuścić z domu, nie dali mi się wyprowadzić. I po prostu pewnego razu uciekłam. Tak naprawdę miałam wybór – albo Bóg albo rodzice, którzy wszystkim się zajmowali, wszystko mi dawali, całe utrzymanie, po prostu wszystko zapewniali. Ale jednak wybrałam Boga, wyszłam z domu nie mając nic. Nie miałam ubrań, nie miałam pieniędzy, mieszkania w Łodzi i nawet miałam zaległości na uczelni przez wcześniejsze problemy. Tak naprawdę nic nie miałam oprócz Boga. Ale jednak on cały czas trwał przy mnie i cały czas był. Bóg dał mi wszystko, dał mi wspaniałych przyjaciół chrześcijan, dał mi pracę, dzięki której mogę się utrzymać, pozwolił mi zaliczyć rok bez problemu. Z czasem też zaczął oddawać mi rodziców. Wszystko Bóg odmienił, nie zostawił mnie w ani jednym momencie na chwilę samej, ani razu. Chciałam Mu za to podziękować. Chwała Jemu za to. Bo zrobił coś cudownego z moim życiem. Amen.