Nowe Życie · Kościół Zielonoświątkowy w Łodzi · 90-244 Łódź · ul. Jaracza 95/97

Blog Nowego Życia

Wszystko zaczyna się od modlitwy

Nehemiasz, znany jako człowiek  wizji, czynu, był przede wszystkim mężem modlitwy. Modlił się w dzień i zrywał się w nocy (1:6; 2.12). Modlił się spontanicznie, powiedzielibyśmy „bez przystanku”. Nawet wówczas gdy stał przed groźnym władcą, zanim dał odpowiedź, poradził się Boga niebios! (2:4). Modlił się trzymając się Bożych obietnic, gwarancji Bożego Słowa (1:5. 8-9). Modlił się wielbiąc Boga, modlitwą „sługi, który pragnie uczcić Boże imię” (1:11). Ale, co najważniejsze, modlił się modlitwą „wyznawania grzechów synów izraelskich” (1:6). Nie była to jednak modlitwa obłudna, jaką znamy z Łuk. 18,11. Nehemiasz wyznawał: „Także ja i dom mojego ojca zgrzeszyliśmy” (1:6)!

 
Bóg odpowiedział na modlitwę Nehemiasza, poszczęścił mu (por. 1:11, 2:20). Dzięki modlitwie król spojrzał na Nehemiasza przychylnym okiem. Dzięki modlitwie Nehemiasz zyskał odczucie „dobrotliwej ręki Boga nad sobą” (2:8). W modlitwie Bóg natchnął go myślą „aby czegoś dokonać dla Jeruzalemu” (2:12). Wszystko zaczęło się jednak od modlitwy. Ile rzeczy możliwych będzie dla mnie i dla Ciebie, gdy zaczniemy w ten sam sposób!

Inny rodzaj ewangelizacji

Od wielu lat prowadzimy w Łodzi projekt „Coffee House”. To szczególny rodzaj pracy misyjnej i ewangelizacynej. Jeśli szukasz swego miejsca w Kościele, porozmawiaj z wolontariuszami, z pastorem i przyłącz się do tej służby!
Naszym zadaniem jest zrozumieć człowieka, jego problem. Być z nim i dać mu nadzieję, pokazać drogę ku wolności. Ale to on musi zechcieć zmienić swoje życie. Nie możemy zrobić tego za niego. Chcemy wspierać go w walce ze słabościami, w kształtowaniu charakteru. Pokazać lepszą stronę życia. Przekonać, że jest wyjście z sytuacji. My, chrześcijanie, doskonale wiemy o tym, że Bóg jest rozwiązaniem każdego problemu, ponieważ doświadczyliśmy tego (i wciąż doświadczamy na nowo) na swojej skórze. Jednak w gościach Coffee House’u takie słowa wywołują żywe oburzenie: „A CO TY MOŻESZ WIEDZIEĆ NA TEMAT MOICH  PROBLEMÓW ?!!”
Dlatego wolontariusze Coffee House’u starają się przede wszystkim poznać człowieka, który do nas przychodzi, jego problemy, szczerze zaprzyjaźnić się z nim. Chcemy naśladować Jezusa, który przebywał wśród ludzi i ich trosk, nie uciekał od trudności, rozmawiał, był przyjacielem. Nie potępiał, nie wywyższał się i nie nadymał.
Chcemy pokazać Jezusa w praktyce. Chcemy, żeby nasi goście odczuli, że każdy z nich jest drogocenny w oczach Jezusa a jego życie godne uwagi.
Więcej o Coffee House tutaj: www.coffeehouselodz.org

Muzyczny zasiew

Zbór gryficki liczy ok. 20 członków, ale odkąd tam jeżdżę, nie mogę się nadziwić, jak wspaniale trwają przy Panu, jak gorące modlitwy wznoszą podczas nabożeństw i jak mimo wielu problemów wiernie stoją na swoich stanowiskach i trwają w służbie dla Pana. Pastorem jest br. Marek Prociak – oprócz służby jest nauczycielem sztuki w wiejskiej szkole, ma wspaniałą żonę Laurę i dwóch synów – Łukasza i Kamila. Podczas naszego pobytu wielokrotnie tłumnie nawiedzaliśmy ich dom, który jest zawsze otwarty dla gości i choć skromny, to myślę, że każdy kto tam gościł czuje się wyraźnie bogatszy i ubłogosławiony duchowo. Zanim nasz wyjazd doszedł do skutku, Pan Bóg cudownie torował nam drogę i przeprowadził przez szereg trudności. Wspaniałym tego przykładem była sprawa naszych kwater – początkowo, każdy miał szukać noclegu „na własną rękę”, ale ceny na wybrzeżu w sezonie są zaporowe. Nie zdążyliśmy się jednak długo martwić, gdy okazało się, że wierzący z Kołobrzegu zaproponowali nam kwatery w cenie o połowę niższej. Z radością zgodziliśmy się na tą propozycję i znów Pan Bóg zaskoczył nas swoją troską – otrzymaliśmy wiadomość z Gryfic, że dwie rodziny, które wyjechały za granicę, zaproponowały abyśmy skorzystali z ich mieszkań, jeden samotny brat specjalnie wyprowadził się na tydzień do mamy aby nas ugościć, a kolejna rodzina użyczyła swój salon – wszystko za darmo… czy to nie wspaniałe Boże zaopatrzenie?

Myślę, że wyjazd był bardzo potrzebny, mogliśmy zmobilizować się do pracy, usłużyć bratniemu zborowi, zasiać ziarno ewangelii wśród ludzi, którzy być może nigdy wcześniej nie słyszeli o Bożej miłości, ratunku, potrzebie zbawienia i osobistej relacji z Bogiem. Wierzę, że każde Boże Słowo wypowiedziane i wyśpiewane przez nas podczas tych dwóch usług wykona Bożą wolę, tak jak uczy nas Biblia w ks. Izajasza 55:10,11: „Gdyż jak deszcz i śnieg spada z nieba i już tam nie wraca, a raczej zrasza ziemię i czyni ją urodzajną, tak iż porasta roślinnością i daje siewcy ziarno, a jedzącym chleb, Tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem”. Pan Bóg cudownie zadbał również o nasze wzajemne relacje: mogliśmy razem plażować, grać, pływać, rozmawiać, uwielbiać naszego Pana przy ognisku, cieszyć się wzajemną społecznością… same wspaniałości. Jestem szczęśliwa, że mogę być częścią tej wspaniałej Bożej rodziny – każdy z nas jest inny – mamy różne zamiłowania, wykształcenie, sytuację rodzinną, a jednak łączy nas to, że jesteśmy dziećmi naszego wielkiego Ojca w niebie i dzięki Niemu staliśmy się braćmi i siostrami. tylko On mógł to sprawić i jestem Mu za to ogromnie wdzięczna. Chwała naszemu Panu!

Na zdjęciu: Koncert w Rybokartach

Fot.: Szymon Kwoka

Mnóstwo radości i muzyczny talent

Również mówione słowo poruszyło pastor Høghaug: — Piotr Karaś, w swoim przekazie, jest bardzo bezpośredni, naturalny i szczery.

Dali z siebie wszystko co najlepsze

 
Piotr i reszta zespołu z Łodzi, z Jolą, Ewą, Joanną i Tomaszem, dawali z siebie wszystko  w każdym koncercie – niezależnie od  ilości  przybyłych  na koncert osób. Chcieli poruszyć i błogosławić słuchaczy, i byli w stanie to czynić, ponieważ łączą duży profesjonalizm z  sercami  płonącymi dla Chrystusa.
 
Mocne doświadczenia
 
Kościoły wybrane na koncerty i spotkania z ludźmi, dostarczyły Piotrowi sporo refleksji i nowych doświadczeń:
— Byliśmy w Filadelfii, w Høland i doświadczyliśmy tam, jak sama nazwa sugeruje,  braterstwa.  W Fagernes  był Syjon, co oczywiście kojarzyło mi się z Bożą obecnością. W Eidsvoll z kolei, mieliśmy koncert w Håpet (z norw. nadzieja) – szczególne miejsce dla nas,  przybywających  z  Misji Nowa Nadzieja.
 
I – jak to wspaniale ujęła pastor  po koncercie w Hurdal – wszędzie doświadczanie Bożej świętości.
 
Poza tym wszystkim, jest  na prawdę wspaniałym doświadczeniem móc odwiedzać kościoły różnych denominacji – babtystów, luteran, zielonoświątkowców. —  To  dobry obraz chrześcijańskiej jedności – powiedział Piotr.
 
Duże wsparcie
 
Oprócz muzyki i jasnej prezentacji Ewangelii, była również odpowiednia informacja o misyjnej pracy wśród alkoholików, bezdomnych i biednych. Te informacje dotknęły słuchających. Zebrano około 23.000 NOK – ok.9.500 PLN. To takie ważne dla finansowania służby w Łodzi.

Fot.: Asmund Kilde

Na zdjęciu: Koncert w zielonoświątkowym zborze w Høland

Siebie samego jak bliźniego kochaj

Dziś zajęcia prowadziły Pani Gosia i Pani Iwona. Zebraliśmy się w kółku i zastanawialiśmy się, co znaczy, że kochać bliźniego należy tak, jak samego siebie. Dzieci wiedzą, że to znaczy szanować, nie obrażać, mówić prawdę. Że czasem nie jest łatwo kochać nawet siebie, więc trudno i innych. Ale tutaj przyjaźnie zaczynają się rozwijać, dzieci szanują się i bronią nawzajem. Potrafią powiedzieć, co w sobie nawzajem lubią i podziwiają. I potrafią też przygotować pyszne spaghetti.
Te kilka godzin w salce na Gdańskiej może dać wytchnienie po całym tygodniu pracy czy szkoły, pozwala zaobserwować zmiany, jakie Bóg wprowadza w życie nie tylko dzieci, ale i ich opiekunów i wychowawców. Wszystko tu ma swój porządek, co daje poczucie bezpieczeństwa, którego potrzebują dzieci, żyjące często w szarym, nieuporządkowanym świecie. Warto zadbać o to miejsce, by kolejne dzieci mogły posłuchać o przygodach bohaterów z Narnii, pomodlić się wspólnie na koniec i podziękować sobie wzajemnie za dobre wspomnienia.

Bóg Dzieci Narnii

Bóg widzi te małe poranione już serca i wysłuchuje ich, wybacza im to co złe i daje bezpieczne schronienie.
 
„To co stało się wczoraj, otworzyło mi oczy, moje serce zaczęło skakać z radości. Otóż, wieczorem, odbywał się klub młodzieżowy, ale zamiast młodzieży do klubu przyszło około 30 dzieci. Najstarsze z nich miało około 11 lat , najmłodsze chyba 6. Wszyscy zaczęli się rozglądać i zastanawia się czemu zamiast nastolatków pojawiły się kilkulatkowie. Bóg jest wielki! Nigdy o tym nie można zapominać. Generacja przedstawiła scenki i opowiedziała Ewangelię. Już w połowie dzieci zaczynały płakać. To było tak niezwykłe, że nie wiem nawet jak to ująć w słowach. Później wszystkie dzieci wyszły na środek, a my modliliśmy sie za nie. Te płakały coraz mocniej. Zapytałam jedną dziewczynkę, miała może 7 lat, czemu płacze, a ona na to, że to Bóg sprawia , że On ją tak wzruszył. Pytam czy chce się o coś pomodlić, a ona, że tak, by Jezus zawsze ją kochał.” – Tak napisała Magda Al Shamiri, liderka łódzkiej młodzieży o tym co wydarzyło się wśród dzieci podczas wizyty Generacji T. w Misji na Gdańskiej 29. Jestem przekonana, że po takich wydarzeniach, emocjach, wielu może zadać sobie pytanie – Czy to było jednorazowe przeżycie? Nie, jeśli to żywy Bóg zadziałał w sercach  tych dzieci.
 
Na spotkaniu, które opisuje Magda byli również wychowankowie Klubu „Dzieci Narnii” działającego w Misji od grudnia 2007r., oni też wychodzili do przodu, modlili się, podejmowali decyzję o tym, aby iść za Panem Jezusem. Od października rozpoczęliśmy w Narnii regularne zajęcia. Od pierwszego dnia Bóg pokazywał nam, że drzwi do serc naszych „narniowych” dzieci są otwarte. Po raz pierwszy mogliśmy otwarcie modlić się z nimi, to one pilnowały modlitwy przed posiłkiem między zajęciami, a przede wszystkim można było zaobserwować w nich delikatną przemianę. To jasne, że z dnia na dzień nie stali się grzeczni i bezproblemowi, wciąż bowiem przebywają w tym samym środowisku, mają te same, często dysfunkcyjne rodziny, a jednak w ich oczach można było zobaczyć oprócz ulicznego łobuzerstwa – Bożą iskrę.
 
Na ostatnich zajęciach każdy z nas rysował swój autoportret, na którym miał zaznaczyć cechy, rzeczy, które go szczególnie wyróżniają. Prawie połowa dzieci napisała o sobie: „KOCHAM BOGA”. „Co to dla Ciebie oznacza” – zapytaliśmy jedną z dziewczynek. „To znaczy, że mogę mu ufać, że kiedy modlę się do niego – pomaga mi…”
 
Bóg widzi te małe poranione już serca i wysłuchuje ich, wybacza im to co złe i daje bezpieczne schronienie w Narnii, po tym co zasiała Generacja T.

Pete McAllen w Łodzi

Koncert Pete’a McAllen’a odbył się w miły, jesienny, sobotni wieczór. Jego  piosenki wyjątkowo przypadły nam do gustu, gdyż Pete tworzy typową dla zespołów brytyjskich muzykę gitarową o rockowym brzmieniu. Było naprawdę wspaniale. Młodzież ze zboru zjawiła się licznie, a Pete zachwycił nas swoimi umiejętnościami oraz miłością i oddaniem dla drugiego człowieka. Zawsze się wzruszam, gdy widzę  utalentowanych ludzi, którzy swój dar całkowicie oddają Bogu, by móc Mu służyć w pełni. Pete oprócz tego, że pięknie gra i śpiewa, pracuje też w fundacji charytatywnej pomagającej najuboższym. Sam zarabia na swoje misje i przez muzykę opowiada o życiu tych, którzy potrzebują Boga, o Jezusie, który niesie wolność, o ludziach, którzy z poświęceniem głoszą Chrystusa. Jednym słowem na koncercie było wspaniale! Po występie wszyscy już mogliśmy  prywatnie porozmawiać z naszym gościem.

Bóg jest bardzo dobry! Uwielbiam Go i dziękuję mu za to, że przy nim zawsze możemy być sobą i cieszyć się tym co nam daje: muzyką, radością, zabawą, a wszystko to w chrześcijańskim wydaniu, które wcale, ale to wcale nie jest nudne!

Na zdjęciu: Pete McAllen podczas koncertu w Zborze w Łodzi.

Fot.: Szymon Kwoka

 

Wiele jest potrzeb

Widać ochotne serca?

Tak. Jestem wdzięczny Bogu, że coraz częściej to widać. Ludzie w odruchu szczerości, wdzięczności ofiarują środki Bogu na chwałę… Bo On jest godzien wszelkiej chwały!
Rozumiemy już, że dajemy Bogu na chwałę, ale pieniądze wydawane są w końcu na konkretny cel. Czy możemy krótko powiedzieć jakie projekty wspieramy jako zbór?
Środki przeznaczane są nie tylko na utrzymanie zboru, kaplicy przy ul. Jaracza, budynku, kosztów związanych z mediami. W dużej mierze wykorzystywane są na utrzymanie naszych służb duchowych w zborze. Chcemy wspomagać osoby, które zaangażowane są czynnie w służbę i ponoszą z tego tytułu koszty. Staramy się, by  te koszty były pokryte. Chcielibyśmy by tych środków było więcej. Na razie nie są to wielkie sumy.
Udaje się nam gromadzić środki na inne, pozaborowe inicjatywy. Wspieramy na przykład Warszawskie Seminarium Teologiczne…
Wysyłamy też comiesięczną ofiarę na cele ogólnokościelne i wspomagamy braci, którzy służą na forum ogólnokościelnym, jeżdżą po całej Polsce, odwiedzają zbory. Te pieniądze, które otrzymują, wystarczają na pokrycie kosztów  przejazdów. Oprócz tej comiesięcznej ofiary zbieramy kilka razy w roku ofiary misyjne – przeznaczone na misje. Również na służbę WST. Tu przeznaczamy stałą comiesięczną ofiarę, a oprócz tego wysyłamy większą – jednorazową, dwukrotnie w ciągu roku. Mamy świadomość jak ważne jest kształcenie kadry Kościoła. Tym bardziej, że widzimy iż brakuje pracowników. Dlatego  pomagamy braciom, którzy służą w innych miastach, mniejszych i nie mają na życie.

Zauważyliśmy, że ludzie tym chętniej dają pieniądze, gdy widzą konkretny cel. Ostatnio młodzież przygotowuje się do konferencji i zbiera środki w niekonwencjonalny sposób. Zbierają pieniądze sprzedając ciastka. Najdroższe poszło za 100 zł!

Nie mogłem w to początkowo uwierzyć! Cieszę się, że tak się dzieje! Z drugiej strony rośnie nam konkurencja… Jednak cieszymy się bardzo. Zależy nam na służbie młodzieżowej. Zwracamy im koszty funkcjonowania. Jeśli wpływają ofiary na konto zboru dzielimy je na różne, poszczególne służby. Chcemy by zbór się przez swoje służby rozwijał. Chcemy tych służb mieć całą paletę, całą gamę i nie jesteśmy skoncentrowani na jednej z nich. Wiele jest potrzeb! Oczywiście taką najważniejszą sprawą był remont budynku, który już w dużej mierze wykonaliśmy. Teraz czeka nas wymiana pieca centralnego ogrzewania. Chcemy po 16 latach wymienić piec na nowy – kupić  najbardziej nowoczesny, który nie jest tani, ale pozwala na oszczędności zużycia gazu. Planujemy zmienić  pozostałe nie wymienione rury c.o., np.  w sali nabożeństw,  ponieważ nie spełniają dzisiejszych standardów.

Następny cel?

Następnym celem długofalowym, który jako starsi łącznie z pastorem widzimy, jest potrzeba sali nabożeństw, takiej z prawdziwego zdarzenia, dużo większej niż obecnie posiadamy, obliczonej na 400-500 osób.
Staje się to dla nas powoli wyzwaniem, bo widzimy, że kaplica się wypełnia na nabożeństwach niedzielnych… Dochodzą nas głosy, że z tyłu nie można już znaleźć ani jednego wolnego miejsca.

Przypominamy, że są jeszcze wolne miejsca z przodu…

Dwa rzędy są wolne i można z nich skorzystać. Ale rzeczywiście robi się ciasno. Tym bardziej, że – jak wspominaliśmy na którymś z nabożeństw – rośnie nam drugi kościół  – „kościół podziemny” –  i już wkrótce włączy się w życie kościoła na górze…

Myślimy tu o kościele dzieci. Jest już ich całkiem pokaźna liczba.

Tak, blisko 80, a zważywszy na różne zapowiedzi, lada moment będzie setka! Za parę lat wejdą w dorosłość… Tak, brak sali, to poważne wyzwanie. Myślę, że jednak powinniśmy rozpocząć od modlitwy w tej sprawie, by Bóg dał najlepsze rozwiązania. By przygotować tę sprawę a nie tylko podejść do niej technokratycznie.

Z jednej strony, owszem, cieszymy się, że ludzie są na nabożeństwach, chcą w nich uczestniczyć, mobilizują się w niedzielę i tak licznie przychodzą do zboru. Jednak idealną rzeczą byłoby mieć wolne miejsca. Musimy patrzeć w przód, chcemy  być przygotowani na przyjęcie nowych osób. W grę wchodzi budowa?

Albo znalezienie obiektu, który by miał taką dużą salę, gdzie na przykład moglibyśmy jedynie przeprowadzić remont, a nie tworzyć ją od podstaw. Musimy prosić Pana by otwierał różne drzwi. Żyjemy w czasach, w których pojawiają się różne możliwości. Jest czas koniunktury, później dekoniunktura, różnie to bywa… Trzeba się modlić.

A jak wygląda działalność MNN na Gdańskiej, czy zbór ją wspiera?

Pokrywamy z kasy zboru koszty części pracowników służby, zwroty kosztów, zakupy materiałów chemicznych, jednorazowego użytku itp.

Ostatnio, gdy przyjechała grupa Norwegów, jedna z sióstr złożyła świadectwo, że jeszcze nie dawno stała po drugiej stronie, wyciągając rękę po chleb. Dziś jest wierząca, jej życie się zmieniło, sama może pomagać innym, ma gdzie mieszkać, jej mąż znalazł pracę.

To jest bardzo piękne, jak Bóg zmienia życie ludzi, gdy pozwolą mu na to, jeśli się nawrócą, będą mu wierni, Bóg chce porządkować ich życie… Można powiedzieć, że stoimy przed utworzeniem punktu misyjnego przy ul. Gdańskiej. Stoimy przed kolejnym wyzwaniem. Czasem zbudowanie wielkiego obiektu kościelnego wymaga ciężkiej pracy. My musimy myśleć dwutorowo o rozwoju kościoła, także przez tworzenie kolejnych punktów misyjnych, które będą działać w naszym mieście. Potrzebujemy pracowników i modlitwy, by Bóg ich powoływał.

Mamy taką oto sytuację, że ci, którzy dawniej byli obdarowywani mogą dziś dawać coś z siebie. Jest taka prawidłowość w życiu chrześcijańskim, że ci, którzy coś wzięli od Pana, mogą teraz darmo się tym dzielić. I nigdy nie wolno nam zapomnieć skąd to otrzymaliśmy.

Nawróceni ludzie mogą być zaczątkiem pracy ewangelizacyjnej w Misji na Gdańskiej. Mogą być świadectwem dla ludzi, którzy ciągle stoją w bramach i czekają na Ewangelię.

Słyszeliśmy, że ostatnio nawet dzieci uczą się ofiarności?

Serce się raduje a łza kręci w oku, gdy słyszę, ze nasze małe dzieci są lepsze od nas, dorosłych. Chcą brać udział w kolekcie, pilnują tego, by na górze wrzucić swoją złotówkę do worka…

No i młodzież…

Słyszałem o niesamowitym poruszeniu wśród młodzieży. Zbierają dziesięcinę. Nie wiem, skąd się tego nauczyli? Czytają Pismo Święte.

Źródło: Informator Zborowy KZ w Łodzi Nr 11-12/2008

Wyznanie wiary

Wierzymy, że Pismo Święte – Biblia – jest Słowem Bożym, nieomylnym i natchnionym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia.

Wierzymy w Boga w Trójcy Świętej jedynego, w osobach Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Wierzymy w Synostwo Boże Jezusa Chrystusa, poczętego z Ducha Świętego, narodzonego z Marii Dziewicy; w Jego śmierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele; w Jego wniebowstąpienie i powtórne przyjście w chwale.

Wierzymy w pojednanie z Bogiem przez opamiętanie i wiarę w ewangelię, w chrzest i Wieczerzę Pańską.

Wierzymy w chrzest Duchem Świętym, przeżywanie pełni Ducha i Jego darów.

Wierzymy w jeden Kościół, święty, powszechny i apostolski.

Wierzymy w uzdrowienie chorych jako znak łaski i mocy Bożej.

Wierzymy w zmartwychwstanie i życie wieczne.

Co słabe i kruche

Myślę, że nawet nie zdajemy sobie sprawy jak ważny był udział Asi. W oczach świata może to jest nic, ale myślę że Duch Święty używa tego, co słabe i kruche, aby zawstydzić to, co mądre i silne w tym świecie, aby okazać Swoją moc. Bo przecież najważniejsze są dusze ludzkie, które kruszy Boża miłość, po to by miały udział w Królestwie Baranka. Może używam zbyt wzniosłych słów, ale próbuję bardzo nieporadnie spojrzeć na to, co się stało, z Bożej perspektywy i z perspektywy wieczności. Bo przecież tam jest nasz dom!

Bardzo ważne okazało się dla mnie  Słowo, które otrzymaliśmy pierwszego dnia – Ps.69:30-35. I stało się dokładnie tak, jak mówi 30 werset. Zbawienie Pana podniosło mnie na duchu i mogę Go z radością wielbić i wysławiać, choć jestem nędzny i zbolały. Myślę, że słowa tego Psalmu wypełniły się dosłownie w czasie naszego wyjazdu i po nim.

Oprócz wielu radosnych i budujących aspektów, doświadczenia zebrane w Norwegii były też pewnego rodzaju ostrzeżeniem dla nas jako społeczności. Chodzi o duchowy kryzys, jaki daje się zauważyć w zborach norweskich. Przykładem niech będzie jeden ze zborów do których nas zaproszono. Mimo dużej liczby członków, tak niewielu pojawiło się na naszym koncercie, chociaż był on zorganizowany w czasie ich głównego niedzielnego zgromadzenia. Jest to moje osobiste spostrzeżenie, ale wydaje mi się, że problem ów dotyka także inne zbory. Pozwolę sobie  przytoczyć Słowa Pana i Jego ostrzeżenie, które wiele wyjaśnia: Mt 13:18-23. Jest to wyjaśnienie Pana Jezusa dotyczące podobieństwa o siewcy. Myślę, że taka sytuacja jaką opisałem powyżej ma miejsce wówczas, gdy w społeczności jest więcej tych, którzy są posiani na drodze, na gruncie skalistym lub między ciernie aniżeli na dobrej glebie.

Oby Pan to sprawił i pozwolił mnie osobiście a także Wam bracia i siostry, byśmy byli tymi, którzy są posiani na dobrej ziemi. Obym słuchał, rozumiał i wydawał owoc dla Pana! To bardzo krótkie rozmyślanie chcę zakończyć Słowem, które otrzymaliśmy z Ewą i Asią po naszym powrocie z Norwegii. List Pawła do Tytusa 3:14 ,,A niech się i nasi uczą celować w dobrych uczynkach, aby zaspokajać palące potrzeby, żeby nie byli nieużyteczni.” Wierzę, że jest to słowo dla mnie i mojej rodziny, ale też dla zboru w którym jesteśmy. Chwała Panu!

Źródło: Informator Zborowy KZ w Łodzi, Nr 11-12/2008